wracamy do życia (i do wykończeń)
Wprawdzie jeszcze tak do końca nie jestem zdrowy ale już na tyle żeby nie siedzeć bezproduktywnie w domu.No więc już wczoraj po pracy wpadłem coś podłubać-np.pomontować trochę osprzętu elektrycznego tam gdzie można i założyć rolety tam gdzie są pomalowane ściany.
Dziś za to zaangażowałem do pomocy teścia i razem położyliśmy panele w drugim pokoju.Tak więc wszystkie podłogi są już gotowe poza sypialnią.Tam trzeba zakupić wykładzinę.
Ale to wszystko to nie są newsy dnia-glazurnik wreszcie skończył robotę! W samą porę bo już mieliśmy go dosyć.No i niestety końcem końców nie jesteśmy z niego zadowoleni.Nie dość,że bałaganiarz to jeszcze partacz.Z początku wyglądało to wszystko lepiej ale teraz jak się dokładnie poprzyglądać to widać niedoróbki i to takie których nie da się już poprawić.Jest po prostu mało dokładny i stawia na "bylejakość".Nie jest drogi-to prawda ale i nie ma za co się cenić.Ale nie chcę się rozpisywać żeby się nie denerwować.W kuchni podłączyłem sobie urządzenia-bez łaski panie stolarzu-gaz działa,zlewozmywak też,piekarnik również,światło świeci,jeszcze tylko niech mi zamontuje osłonę tej rury okapu i podreguluje szuflady bo nie do końca chodzą tak jak powinny.Czekamy teraz na drzwi wewnętrzne które wg.naszych obliczeń powinny dotrzeć w tym tygodniu.Potem jeszcze hydraulik zmontuje ceramikę i baterie i można się wprowadzać.No,jeszcze trochę malowania i sporo listew wykończeniowych.I jeszcze spotkanie z innym stolarzem który wyceni szafkę do łazienki i szafy do garderoby.I jeszcze kupić i pomontować oświetlenie.I jeszcze ta wykładzina do sypialni.I jeszcze...no tak,dużo tego"jeszcze"...