gaz podłączony
W końcu!Tym samym jedna z najbardziej nerwowych spraw załatwiona.Dziś przyjechali fachowcy z gazowni,zrobili wpinkę nowej rury do gazociągu,założyli gazomierz,odpalili kuchenkę (pożyczoną na tą okoliczność od brata) i...pali się!
Jednym słowem-możemy sie grzać.
Ale...no właśnie.Dzisiaj rano temperatura w mieście wynosiła -7 st.więc podejrzewam,że na naszym "polu" było pewnie z -10.A tymczasem jak przyjechałem na budowę gipsiarze pracowali w koszulkach z krótkim rękawem.W domu temperatura 20 st.!W kominku delikatnie tli sie żar,żdnego hajcowania,więc myślę sobie-po kiego grzyba nam ten gaz???Oczywiście żartuję,ale bardzo mnie cieszy ta energooszczędność naszego domku.Najwyraźniej skoro ciepło utrzymuje sie przy delikatnym,8-10-cio godzinnym grzaniu kominkiem to oznacza,że wszystko zrobione jest prawidłowo i sprawdza się w "boju".A trzeba pamiętać,że nie ma jeszcze ciągle (wrrrrrrr!) właściwych drzwi wejściowych a pod te które są wchodzi ręka.
Oczywiście to takie pierwsze spostrzeżenia,tak naprawdę tą energooszczędność będzie można ocenic po zimie a może dopiero po dwóch ale wygląda to budująco.No bo skoro przy dziesięciostopniowym mrozie można bez problemu ogrzać dom do 20 st. paląc lekko w kominku to grzejąc gazem nie powinno się go zużyć jakiś zastraszających ilości.Obym miał rację!
Jutro chłopaki kończą gipsy,po niedzieli spodziewam się hydraulika.Martwi mnie śnieg leżący na dachu bo hydraulik musi tam wejść żeby dostać sie do komina i włożyć rurę do spalin ale zobaczymy jak będzie.